poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Po długiej ciszy, coś się zalęgło.

Po długim czasie bez postowania, spowodowanym bezgranicznymi pokładami lenistwa, wreszcie coś wrzucę na bloga. To nawet nie tak, że nic nie ruszyło przy moich figurkowych projektach - w 40k przyszła 6ed, miałem już okazję zagrać pierwszą bitwę (co prawda na Vassalu), ale już widać, że GW uderzyło w hobbystów, zostawiając niedobrych PG z ich eurohammerem samym sobie. Fajnie :)
W ramach nowej edycji zdecydowałem się na nową armię - znowu czarne marynaty - Raven Guard. Spec-ops w power armourach? Jak dla mnie wypas, szczególnie, że Forge World zapewnia fajne bitzy do tego chaptera. Oczywiście planuję wrzucać nowopowstałe modele na bloga :)
Ale nie o Czterdziestce miał być ten wpis. Miało być  Skavenach. Do armii szalonych szczurów-wynalazców mam sentyment od czasu mojego pierwszego spotkania z figurkami, gdzieś dawno temu, jeszcze za złotych czasów Lubińskiego Klubu Fantastyki (koło AD 2006-2007). Wtedy to kupiłem pierwszy box Clanratów, jeszcze tych paskud z ogromnymi łapskami i odpadającymi ogonkami, by zmontować pierwszą bandę do Mordheima. Później Szczury poszły w kąt, przyszedł czas zagrywania się w 40k, aż do nadejścia nowej książki do Szczurów i nowych wzorów figurek. Wtedy to zdecydowałem się na kupno Army Booka, oraz pudła nowych Clanratów i Doomwheela - bo ładne. Oczywiście, jak to ze mną bywa, 10 Clanratów do dziś siedzi wesoło na wypraskach, a Doomwheel mimo szczerych chęci pomalowania, nadal posiada czarne jak podkład części ;) horda rozwinęła się ładnie dzięki starterowi do 8ed Młotka - w moje łapki trafiły dwa zestawy szczurów z podstawki, Dzwon oraz pudło Stormverminów. W śp. Ogrynie udało mi się dorwać staroedycyjną Latarkę (na dwa miesiące przed wyjściem nowego wzoru, znów bardzo udanego). I to by było w sumie wszystko co posiada moja szczurza horda.
Do działania nad szczurami natchnął mnie ostatni turniej w lokalnym sklepie - Feniksie wrocławskim. Dzięki zniesieniu ograniczeń pkt na bohaterów (wcześniej marne 450pkt - toć nawet na waciki dla Grey Seera nie starczy!) mogłem wystawić niemal ukończony Dzwon. Oto rozpiska:

1 Grey Seer @ 525.0 Pts 
General; Magic Level 4 
Skalm
Shadow Magnet Trinket 
Dispel Scroll 
Screaming Bell

1 Chieftain @ 74.0 Pts 
Halberd; Heavy Armour; Shield; Battle Standard 

1 Warlock Engineer @ 45.0 Pts 
Doom Rocket [30.0] 

1 Warlock Engineer @ 120.0 Pts 
Magic Level 2 
Warp-Energy Condenser [20.0] 

1 Warlock Engineer @ 65.0 Pts 
Brass Orb [50.0] 

49 Clanrats @ 310.0 Pts 
Light Armour; Shields; FCG
Poisoned Wind Mortar 

40 Skavenslaves @ 102.0 Pts 
Shields; Slave Musician 

40 Skavenslaves @ 102.0 Pts 
Shields; Slave Musician 

39 Stormvermin @ 415.0 Pts 
Halberd; Heavy Armour; Shields; FCG
Warpfire Thrower 

5 Warplock Jezzail Teams @ 100.0 Pts 

1 Doomwheel @ 150.0 Pts 

1 Warp-lightning Warp Cannon @ 90.0 Pts 

Models in Army: 175 
Total Army Cost: 2098.0 


Grało się, jak zwykle zresztą, bardzo fajnie, ugrałem drugie miejsce - od końca. Dwa remisy i jedna porażka to jednak całkiem dobry wynik jak na osobę tak zieloną w WFB jak ja. Oczywiście zapomniałem, że mam wykupionego czempiona na Clanratach, czy Shadow Magnet Trinket (-1 do trafienia). Czas pamiętać swoje rozpiski ;)
Do projektu, który zamierzam zaprezentować (jeśli dotarliście aż tu - gratuluję i cieszę się niezmiernie), pchnęły mnie dwie rzeczy - nadmiar fillerów w regimencie Stormverminów, oraz ich stosunkowo dobry występ w turnieju, przy relatywnym braku "powera". Oba te cele ma zapewnić Warlord klanu T'zzzla Vazzyl Jednooki. Pokłońcie się, pomniejsze rasy!


Jak widać, Vazzyl oparty jest na tułowiu Plague Priesta z pudełka z Dzwonem, dzierży nadziak od Stormverminów. Tarcza to kompilacja jednego ze sztandarów z Island of Blood - natchnieniem była tarcza używana przez ochroniarza Gaxara z trylogii "Konrad". Łeb jest również z pudełka Stormverminów.
Ostatecznie model ma posiadać magnes, aby móc montować go na Warlitterze lub Ratogrze.
Oczywiście Vazzyl musiał nieco schudnąć (kto by nosił tak opasłego warlorda na warlitterze?) oraz zostać dopancerzony . Zagniotłem więc green stuff i wziąłem się do roboty, a oto jej efekty:

Tak na chwilę obecną prezentuje się Warlord. Lepsze zdjęcia postaram się wrzucić, jak tylko wróci do mnie mój aparat (fotografia bez funkcji makro to koszmar).

1 komentarz: